Zakończyliśmy obóz w Holandii i zabieramy do Polski kolejny worek sportowego doświadczenia
Kickboxing ( K1, Muay Thai ) w Holandii jest sportem bardzo popularnym ( ja nazwał bym to wręcz formą Kultury Kickboxing ). Wszechobecny szacunek do trenera, uprawianej dyscypliny i współzawodników rzuca się tu w oczy od pierwszego kontaktu, a słowo OSU będzie jeszcze długo brzmiało mi w uszach.
Sekcje są dosłownie przepełnione. Wszystko podzielone jest na grupy szkoleniowe, od najmłodszych lat, a z tego co zdążyłem zauważyć najstarsza grupa to chyba +70 lat ( w Teamie tym szkolą również niepełnosprawnych ).
Same szkolenie od najmłodszych lat ukierunkowane jest na rynek zawodowy, który podzielony jest na klasy A, B itd. w zależności od wyszkolenia i ilości stoczonych walk zawodowych. Na treningu obecnych jest co najmniej 2, 3 trenerów, z których co najmniej 1, 2 tarczuje wybranych zawodników i moim zawodnikom najbardziej podobało się to tarczowanie. Team Simson polecam z całego serducha. Trenerzy bardzo zaangażowani w szkolenie zawodników, którzy swoją postawą pokazują, że chcą trenować. Sam Rayen Simson to perfekcjonista, mistrz detalu, zaangażowany i obdarzony nutą refleksji ( bez zadartego nosa ). Holendrzy właściwie przywitali nas sparingami.
Cieszy mnie fakt, że moi zawodnicy dobrze się pokazali. Na tyle dobrze, że nieoczekiwanie zostaliśmy zaproszeni na dodatkowe sparingi do Teamu Kopsa, gdzie posparować przyjeżdża Gerard Musashi. Jego tam nie zastaliśmy ale było kilku innych zawodowych zawodników z GLORY – najbardziej prestiżowej organizacji Kickboxingu na świecie. Osobiście cieszy mnie również to, że mamy zaproszenia na kolejny obóz do jednego i drugiego Teamu oraz propozycje walk zawodowych. Sporo się nauczyliśmy i szczerze chciałbym powrócić potrenować na matach Holandii jeszcze nie raz, a wiele razy. Jednak wszystko co dobre szybko się kończy. Pozostała nam jeszcze jedna walka, droga powrotna do domu…
PODZIĘKOWANIA:
Największe podziękowania kierujemy do Iwony i Ceesa za pomoc w organizacji obozu, noclegi i pyszne jedzonko
Agaty i Grześka, bez was by tego nie było
Mateusza Szołtysik za najlepszy transport w Europie
Sylwii i Marcina za mega obiadek, towarzystwo i wałówkę na drogę
Fight Club Team za organizacje, wsparcie transportu i spięcie wszystkiego w całość
Team Fighter za towarzystwo i wsparcie logistyczne